Licz do trzech, czyli jak napisać artykuł sponsorowany
Dla firmy to świetny sposób na reklamę, dla twórcy możliwość zarobku (nie bójmy się tego powiedzieć!), dla odbiorcy sygnał, żeby zwiększyć czujność. Jak napisać artykuł sponsorowany, żeby nie zrazić czytelników, nie odsunąć od siebie przyszłych reklamodawców i zachować balans?
Dziś, kiedy blogerzy coraz częściej tworzą własne produkty i zarabiają w sposób, jaki jeszcze kilka lat temu nam się nie śnił, artykuły sponsorowane nadal cieszą się powodzeniem. I nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że nie są one jedynie sposobem na zwiększenie dochodów i stracenie zaufania czytelnika. A niestety i jedno, i drugie łatwo takim artykułem uzyskać.
Niby to logiczne, ale jednocześnie tak często się o tym zapomina – nie tylko Ty powinieneś być beneficjentem tego układu! Najlepsze artykuły sponsorowane to te, na których korzystają wszystkie trzy strony – twórca, reklamodawca i czytelnik.
Twoja korzyść… lub jej brak
Umówmy się, zakładając, że współpracujesz z uczciwą firmą, Ty sam na pewno skorzystasz. Przynajmniej krótkofalowo. Twoją korzyścią będzie przelew na koncie albo produkty otrzymane w barterze (do tego, że nie warto tego robić spróbuję Cię przekonać innym razem). I te szybkie korzyści są świetne! Pod warunkiem, że nie palisz mostów, które są przed Tobą…
Jakie są główne grzechy tekstów sponsorowanych, a raczej ich autorów? Nachalność, słaba wiarygodność, brak konkretów, mało wartościowej treści. Wynikiem takiego działania może być odpływ czytelników, a w najlepszym wypadku ich niechęć lub nieufność w stosunku do Twoich działań. Zastanów się czy długoterminowo równoważy to zysk i osiągnięte dzięki napisaniu tekstu reklamowego korzyści?
Pisząc artykuł sponsorowany, każdorazowo powinieneś mieć z tyłu głowy myśl, że obserwują Cię przyszli ewentualni reklamodawcy. Widzą w jaki sposób piszesz, jaki jest odbiór Twojego tekstu, wyrabiają sobie opinię i podejmują decyzje … Tak naprawdę już podczas decydowania o przyjęciu zlecenia musisz myśleć o przyszłych współpracach. Mimo że artykuł będzie dobry, może on skutecznie odstraszyć inne firmy. Nie tylko bezpośrednią konkurencję (reklamując telefon danej marki, raczej nie dostaniesz propozycji reklamy modelu innej firmy), ale też firmy z innej branży i z innej półki cenowej (kiedy reklamujesz taniej marki, raczej nie zwrócą się do Ciebie marki ekskluzywne). Czasem lepiej odrzucić zlecenie po to, aby nie zabierać sobie szansy na lepsze. Ale to już sam musisz skalkulować.
Korzyść reklamodawcy
Od niej się zaczyna. Inwestując w reklamę na Twojej stronie klient chce zarobić. Daje Ci kredyt zaufania, bo w dużej mierze to od Ciebie zależy, jaki będzie efekt. Nawet jeśli zleceniodawca ma swoją wizję artykułu, ostatecznie to Ty decydujesz, co zostanie opublikowane. To Twój blog, Ty odpowiadasz za treść i nie musisz się na wszystko godzić. A nawet nie powinieneś, jeśli zależy Ci (a zależy na pewno) na dobrej opinii i szacunku w branży. Twoją rolą jest przekonanie reklamodawcy, że nie będzie dla niego najlepszy artykuł skupiający się tylko na jego produkcie, zilustrowany mnóstwem podobnych zdjęć tego samego przedmiotu.
Na szczęście obecnie zdecydowana większość firm zna realia i wie, jak z korzyścią reklamować produkt czy usługę. Jeśli nie – to Twoją rolą po przyjęciu zlecenia jest uświadomienie przedstawicielowi firmy, że nachalny artykuł zaszkodzi nie tylko Tobie, ale też marce, którą reklamujesz. Odpowiadasz nie tylko za tę jedną reklamę, ale też za zdanie, jakie za Twoim pośrednictwem wyrobią sobie o marce Twoi czytelnicy. Nie ważne jak mówią, byle mówili? Dzisiaj już chyba nie. Błąd może Cię dużo kosztować.
Korzyść czytelnika
Z czytelnikami jest jak z dziećmi – wiedzą i rozumieją więcej, niż nam się często wydaje. Dlatego proszę, nie rób z nich idiotów… Komunikuj wprost, że artykuł to reklama, za którą otrzymałeś wynagrodzenie. I nie wstydź się tego. Odbiorcy wcale nie muszą mieć Ci tego za złe. Musisz tylko sprawić, że nie będą się czuli, jak maszynka do zarabiania pieniędzy, bo… No właśnie. Też coś będą mieć po przeczytania Twojego tekstu.
Często się mówi, że aby czytelnik skorzystał na Twojej współpracy z firmą, musi dostać kod rabatowy na reklamowany przedmiot albo mieć okazję wygrać tę rzecz w konkursie. A może on wcale nie chce jej mieć? Wtedy też może otrzymać swoją wartość. Zapominamy o tym, że jest nią również wyniesiona wiedza czy rozrywka, którą mu zapewniłeś. Dlatego o to szczególnie powinieneś zadbać.
Łatwo mówić! A może konkretniej?
Proszę bardzo! Mam przykład, który idealnie zilustruje to, o czym mowa.
Przypuśćmy, że zgłasza się do Ciebie producent plecaków turystycznych. Ładne, modne, pożądane… Nic, tylko napisać tekst pełen ochów i achów, obfotografować każdą kieszonkę i zamek. Czytelnik na pewno doceni to, że pokażesz plecak z każdej strony i podasz wszystkie parametry skopiowane ze strony producenta, prawda? Niezupełnie. A już na pewno nie czytelnik, który plecaka wcale nie chce kupić.
Ale możesz zrobić inaczej. Możesz umówić się ze sponsorem, że tekst będzie za kilka tygodni czy miesięcy, bo wtedy wybierasz się na ciekawą wycieczkę albo city break do jednej z europejskich stolic. I że tekst nie będzie o plecaku, a o wspomnianej wyprawie. Opiszesz organizację takiego wyjazdu, dasz mnóstwo cennych wskazówek, poinformujesz o kosztach. Przekażesz cenne informacje i zaciekawisz odbiorcę. Plecak pojawi się przy okazji. Czytelnik nie będzie się czuł osaczony reklamą, a to sprawi, że odniesie ona lepszy efekt. Kto z nas czasem nie boi się otworzyć lodówki, bo nie chce w niej zobaczyć produktu, który jest reklamowany wszędzie?
Myślenie o korzyściach, jakie tekst przyniesie wszystkim trzem stronom to klucz do sukcesu. A ponieważ sukces potrzebuje jeszcze innych kluczy pamiętaj też o dobrych zdjęciach, równowadze pomiędzy treściami sponsorowanymi, a treściami zależnymi tylko od Ciebie, planie tekstu i napisaniu go z sercem – czytelnik bezbłędnie wyczuje brak zaangażowania.
Jeśli szukasz wsparcia w pisaniu tekstów na swoją stronę – napisz do mnie.